KONSULTACJE OBYWATELSKIE „NIE BOLĄ”! OCZYWIŚCIE, JEŚLI …?

Czy w odniesieniu do konsultacji społecznych i planowania włączającego jesteśmy pionierami oraz czy popularne zdanie wypowiedziane przez Steve’a Jobs’a, że „Ludzie nie wiedzą czego chcą dopóki im się tego nie pokaże.” ma swoje zastosowanie w praktyce przy planowaniu miast i miejsc (przestrzeni)? Dzisiejszy artykuł jest próbą spojrzenia z perspektywy własnych doświadczeń z polskimi inwestorami publicznymi na zagadnienie poruszane w artykule „ O co chodzi z tą partycypacją społeczną?


Wprowadzenie

Jeśli wydaje się komuś, że dzisiejsze planowanie miast i ich przestrzeni z uwzględnieniem problemów społecznych i ekonomicznych jest wyzwaniem unikalnym i pionierskim, to niestety jest w błędzie. Problem polega jedynie na tym, aby nauczyć się wzajemnie słuchać i nie traktować się jako dwie strony konfliktu: Społeczeństwo – Władza. Z moich doświadczeń wynika, że obie strony mają podobne obawy ale chcą porozumienia. Tylko umiejętne budowanie relacji i współpraca umożliwia osiągnięcie stanu postrzeganego jako sukces przez obie strony. W tym bardzo pomocne może być wykorzystanie technik warsztatowych i mentoringu prowadzonego przez Ekspertów, dzięki któremu można opracować mikrostrategie społeczne dla Jednostek Samorządu Terytorialnego (JST).

Planowanie miast i ich przestrzeni z uwzględnieniem problemów społecznych i ekonomicznych, jak już wspomniałem nie jest niczym nowym. Już na początku XX wieku, kiedy w 1909 roku ukazał się w Wielkiej Brytanii pierwszy spójny i jak na owe czasy nowoczesny akt prawny regulujący zasady planowania (Housing and Town Planning Act), który zapoczątkował w Europie planowanie, w którym odeszło się od dyrektywnych założeń na rzecz planowania z uwzględnieniem potrzeb społecznych i ekonomicznych wielotysięcznych (wówczas) społeczności miejskich. Takie były początki planowania w procesie, których dostrzegano powoli konieczność włączania wiedzy o potrzebach społeczeństwa. Rodzące się wówczas nowe koncepcje miast nie pochodziły często od ekspertów (architektów, urbanistów, inżynierów) ale od sędziów kompetentnych, czyli użytkowników, którzy dostrzegali potrzebę zmian i potrafili zdefiniować cele, jakie mogłyby spełnić oczekiwania tych, dla których plany powstają. Tymi którzy starali się wówczas zmienić miasta byli często przedsiębiorcy, filantropii czy działacze społeczni. Tak zrodziła się interdyscyplinarność w planowaniu miast z uwzględnieniem postulatów społecznych.

Co tracimy nie dyskutując o potrzebach?

Dzisiaj, na progu XXI wieku bardzo silnie zaznacza się potrzebę realnego powrotu do planowania przestrzeni miejskiej z poszanowaniem i uwzględnieniem potrzeb wszystkich grup użytkowników (pieszych, rowerzystów, zmotoryzowanych). Jednocześnie coraz łatwiej przebija się do świadomości projektantów i inwestorów potrzeba projektowania z uwzględnieniem jego uniwersalnych zasad, tak by poprawiać bezpieczeństwo i dostępność, a przede wszystkim nie wykluczać i nie stygmatyzować nikogo. Nie są to działania łatwe w praktyce, gdyż wymagają osiągnięcia kompromisowych rozwiązań i sprawiedliwego gospodarowania przestrzenią na wielu warstwach projektowych. Stąd konieczna i mocno podkreślana przez społeczników i ruchy miejskie stała się idea projektowania i planowania włączającego w odniesieniu zarówno do całych miast, jak i pojedynczych miejsc.

Z mojej perspektywy i praktyki wynika, że najsłabszym ogniwem konsultacji obywatelskich bywają sami ich organizatorzy. Często to Oni, najpóźniej dostrzegają w tych działaniach realną szansę i potrafią wykorzystać silne strony takiego podejścia. Oczywiście jak to w życiu bywa pozytywne przykłady pokazują także, że zdarzają się wyjątki i udaje się działać inaczej. W praktyce mamy do czynienia z trzema typami postaw po stronie polskich urzędników:

Pierwsza postawa to tzw. „tylko informujemy i nic więcej” – pełna obaw w relacjach ze społeczeństwem postawa zachowawczo-tajemnicza, często prowadząca do ogólnego niezadowolenia społecznego i niskiej akceptacji rozwiązań oraz, co jest także w konsekwencji nierzadkie, podniesienia nakładów na osiągnięcie oczekiwanych efektów.

Drugą z obserwowanych postaw jest prezentowanie stanowiska jeszcze przed podjęciem jakichkolwiek konsultacji, które najczęściej brzmi: „… ludzie (w domyśle mieszkańcy) nie zaakceptują zmian …”. Zdanie to jest często formą obrony przed podejmowaniem działań mniej szablonowych w poszukiwaniu zoptymalizowanych rozwiązań i wynika najczęściej z obaw urzędników przed działaniami, które wymagają innowacyjnych rozwiązań. Choć często są one oczekiwane przez stronę społeczną i po prostu konieczne dla prawidłowego przygotowania przedsięwzięcia. Następstwem takiej postawy jest przeprowadzenie wyłącznie działań informacyjnych połączonych jedynie z prostym badaniem ankietowym. Wyniki tych badań są wykorzystywane częściowo tak, by służyły jedynie na poparcie wygłoszonych wcześniej tez i mogły stanowić udokumentowanie przeprowadzenia wymaganych przepisami konsultacji. Na tym etapie niestety, często przygotowanie samego opisu przedmiotu zamówienia i zakresu przedsięwzięcia zostało już zaplanowane, a wyniki konsultacji mogłyby, w rozumieniu służby prowadzącej ten proces, tylko go zakłócić.

W krytycznych przypadkach konsultacje tego typu są przeprowadzane na podstawie uzgodnionych  i zatwierdzonych rozwiązań projektowych. Wówczas zarysowuje się wyraźna linia konfliktu pomiędzy projektantem, który „stoi pod ścianą” terminu realizacji swojej umowy, a wyraźnie akcentowanymi oczekiwaniami społecznymi, które istotnie mogą wpływać na kształt przyjętych już rozwiązań projektowych. Do tego dochodzi często ambicjonalne podejście urzędnika, który zbyt często wykracza poza zakres swoich kompetencji i inspiruje rozwiązania w szczegółach, tak więc w sytuacji konfliktowej, o której mowa niechętnie dopuszcza myśl o wprowadzeniu zmian do rozwiązań, które sam kreował. Wówczas niepotrzebnie szuka się pomysłów, jak odrzucić postulaty społeczne, zamiast szukać kompromisu i nowych rozwiązań!  Tak zarysowane konflikty często kończą się oświadczeniem urzędników, że zawinił „słaby” projektant, a całe przedsięwzięcie staje się albo zagrożone albo znacząco droższe w wersji, która może być zaakceptowana przez przyszłych użytkowników planowanych rozwiązań. Niestety taka postawa nie bywa rzadkością i dlatego warto, aby prowadzić działania edukacyjne i uświadamiać korzyści płynące z dialogu społecznego, jeśli prowadzi się go już od najwcześniejszych etapów np. definiowania zakresu przedsięwzięcia czy budowania listy rankingowej potrzeb. Warto aby do konsultacji obywatelskich podchodzić na etapie definiowania „co należy zaprojektować?”, a nie na etapie oceny „co zaprojektowano?”

Trzecią postawą, która jest najbardziej pozytywną i efektywną formą, w jakiej uczestniczyłem, było prowadzenie konsultacji obywatelskich trójfazowych: zapoczątkowanych fazą informacyjną o zamiarze podjęcia działań, przygotowanych przy wykorzystaniu badań ankietowych (faza konsultacyjna) jako formy wywiadu na temat oczekiwań społecznych by w efekcie przeprowadzić najważniejszą trzecią fazę dialogu społecznego w formule tzw. warsztatów kreatywnych moderowanych przez odpowiednio przygotowanego eksperta zewnętrznego. W warsztatach kreatywnych zaleca się aby brały udział mieszane zespoły kreatywne złożone z mieszkańców, interesariuszy i urzędników odpowiedzialnych m.in. za późniejszą realizację opracowanych tą metodą założeń i wymagań funkcjonalno-użytkowych, których celem jest wspólne rozwiązanie zgaszanych problemów i najkorzystniejsza z możliwych obsługa potrzeb zdiagnozowanych na wcześniejszych etapach konsultacyjnych (spotkanie konsultacyjne i ankieta).

I choć samo przygotowanie przedsięwzięcia w ten sposób jest nieco dłuższym procesem (ok. 2-3 miesięcy dłużej niż metoda tradycyjna), pozwala uniknąć nieoczekiwanych nakładów wynikających z braku akceptacji dla rozwiązań i w efekcie buduje zaufanie na linii mieszkańcy-władza samorządowa. Takie działania choć jeszcze wciąż zbyt rzadkie pokazują wprost, że na poziomie Samorządu warto dzielić się pomysłami, władzą i odpowiedzialnością. Często uczestnicy warsztatów stają się naturalnymi ambasadorami wypracowanych rozwiązań co pozwala na przekonanie środowisk, z których się wywodzą, do działań lokalnych władz. Na takim właśnie podejściu zyskują wszyscy i buduje się zarówno lokalna społeczność, jak i wzmacnianiu ulegają lokalne mechanizmy demokracji.

Przytoczone wcześniej postawy zachowań władzy samorządowej wobec mieszkańców stanowią praktyczne odniesienie i rozwinięcie artykułu opublikowanego pod tytułem: „O co chodzi z tą partycypacją społeczną?”. W niedalekiej przyszłości odniosę się szerzej do dobrych praktyk w konsultacjach obywatelskich pokazując konkretne działania i ich efekty na modelowych przykładach monitoringu urbanistycznego z budową mikrostrategii społecznej odnosząc to do znanej także alternatywnej metody opartej na modelu Design Thinking.

Podsumowanie

Zatem jak widzimy „prochu” w zakresie dobrych praktyk w budowaniu relacji na linii społeczeństwo – lokalna władza wymyślać nie musimy, warto jednak zadbać o przeszkolenie kadry urzędniczej, by ta nie obawiała się budowania pozytywnych relacji z mieszkańcami na bazie warsztatów kreatywnych i poszerzonych konsultacji obywatelskich. Mam także świadomość, że obawa po stronie urzędników nie ma swojego źródła w złych intencjach ale często jest reakcją na naciski społeczne, które nie rzadko przybierają postać agresji. Wynika to z poczucia bezsilności lub po prostu z braku wiary, że coś da się zrobić wspólnym wysiłkiem. Jeśli obie strony pozwolą na moderowaną budowę relacji, wówczas wszystko staje się prostsze i łatwiej jest znaleźć nić porozumienia i rozwiązania na miarę dostępnych środków budżetowych.

Warto także dostrzec w lokalnym społeczeństwie to, że jest ono często klasą kreatywną i może pełnić rolę tzw. sędziów kompetentnych. Jeśli połączymy to z wiedzą i doświadczeniem moderujących cały proces ekspertów i odpowiednio przygotowaną i przeszkoloną do dialogu społecznego kadrą urzędniczą, w efekcie może być sposobem na prostsze i efektywniejsze zarządzanie przedsięwzięciami i faktyczną poprawę jakości i życia i użyteczności rozwiązań. Warto także zwrócić uwagę, że metoda ta powinna być wykorzystywana w kluczowych dla jakości życia mieszkańców przedsięwzięciach, gdyż nie powinna ona zastępować bieżącego zarządzania w sprawach oczywistych. Jeśli każdą sprawę, nawet najdrobniejszą zaczyna się konsultować, by przenieść część odpowiedzialności i uzasadnić podjęcie każdej decyzji przez urzędników, wówczas możemy doprowadzić do efektu odwrotnego od zamierzonego i karykatury lokalnej demokracji, co może stanowić zagrożenie w przypadku słabego przygotowania Lokalnej władzy do budowania realizacji ze społeczeństwem. Metoda ta nie jest także zarezerwowana dla większych samorządów, gdyż można ja odpowiednio skalować i dostosowywać do lokalnych potrzeb i możliwości w sprawach ważnych także dla małych społeczności, których ze współdecydowania o swojej małej ojczyźnie nie można wyłączać. Czyli wszystko tak naprawdę zależy od jakości klasy rządzącej i otwartości na debatę i dyskusję o tym co potrzebne lokalnie w połączeniu ze sztuką kompromisu i chęcią oddania części odpowiedzialności za podejmowane decyzje (rozstrzyganie kolektywne) w miejsce rozstrzygania arbitralnego.


UWAGA ROZDAJEMY KSIĄŻKI

Z okazji artykułu numer 100 , opublikowanego na naszym blogu DesignForAll.pl, w najbliższy piątek tj. 12.02.2016 roku poinformujemy w jaki sposób Czytelnicy naszego bloga mogą wziąć udział w zabawie, w której rozlosujemy wśród uczestników wspólnej zabawy nagrody w postaci ciekawych książek ! O szczegółach poinformujemy na naszym blogu oraz w powiązanych z nim mediach społecznościach (Facebook, Twitter i Google+) w najbliższy piątek! Już teraz zapraszamy do wspólnej zabawy!

Komentarze

Informacje o nowych wpisach prosto na Twój e-mail

Signup now and receive an email once I publish new content.

I agree to have my personal information transfered to MailChimp ( more information )

I will never give away, trade or sell your email address. You can unsubscribe at any time.

error: Treść jest chroniona !!