Wiele osób odbiera dwieście maili dziennie, reagując na sprzeczny zestaw oczekiwań i żądań. Odnoszą wówczas wrażenie, że ich uwaga nie należy do nich samych, a bardziej do ponaglającego szefa, niekompetentnego pracownika lub niezadowolonego klienta. W rezultacie rzadko bywają obecni duchem podczas zabaw z dziećmi, czy rozmowy z żoną lub mężem. Ich bliscy mają poczucie ich nieobecności tu i teraz, kiedy czas wolny powinni poświęcić rodzinie.
Niniejszy artykuł jest kontynuacją tematu Mózg w przestrzeni czasu wolnego (1) .
Nietrudno zauważyć, że rozwój nowych mediów i technologii informatycznych stwarza okazję i potrzebę coraz częstszych pobudzeń uwagi, przy czym treść owych pobudzeń staje się coraz mniej istotna. Poziom rozproszenia uwagi na rzeczy nieistotne pokazuje, iż w coraz większym stopniu jest nam wszystko jedno na czym się koncentrujemy, a więc co sobie cenimy. Czytamy nieistotne dla nas reklamy, oglądamy kiepskiej jakości seriale i słuchamy skrajnie uproszczonej muzyki. Na dworcach i lotniskach automatycznie – zgodnie z odruchem orientacyjnym ( orienting response ) – zwracamy uwagę na nowe źródła pobudzeń, najczęściej napływających z ekranu telewizora. Nasze zachowanie przypomina skoordynowaną reakcję stada małp na widok pełznącego pytona: wszystkie osobniki zwracają wzrok w tym samym kierunku.
Oczywiście większość z nas robi wszystko, by odizolować się od informacyjnego szumu i uporczywie wlepia wzrok w komórki, tablety i wakacyjne czytadła. Wokół nas trwa ustawiczna walka o ograniczone zasoby uwagi, a najbardziej na tym traci przestrzeń publiczna niezbędna dla elementarnych form społecznej interakcji. Nawet jeśli nie rozmawiamy ze sobą w przestrzeni publicznej – ale jednocześnie nasza uwaga nie jest zaabsorbowana reklamami – spotykamy siebie nawzajem jako osoby i budujemy na bazie takich spotkań własną tożsamość.
Najnowsze badania nad mózgiem społecznym, a konkretnie nad jego ewolucyjnie najmłodszą częścią: przyśrodkową korą przedczołową ( medial prefrontal cortex ), pokazują, iż tożsamość – a więc pojęciowe rozumienie samego siebie – jest tworem dzięki któremu grupy do których należymy uzupełniają nasze naturalne impulsy, impulsami pochodzenia społecznego. Tożsamość przypomina konia trojańskiego wprowadzającego w sferę osobistą, prywatną i własną, ewolucyjne reguły dopasowania się do standardów grupy. Jeśli nie możemy poświęcić uwagi innym, z czasem podlegamy destrukcyjnej dla nas społecznej izolacji.
Zasoby uwagi są zatem najcenniejszymi aktywami umysłu człowieka, aktywami, które podobnie jak pitna woda i czyste powietrze, mają społeczny wymiar i należą do kategorii ograniczonych dóbr publicznych. Wszystkie one podlegają regulacji zgodnie z teorią wspólnego pastwiska ( tragedy of the commons ), wyjaśniającą wyeksploatowanie ograniczonych zasobów drogą nieograniczonego dostępu do nich. Aby nie doprowadzić do wyczerpania zasobów uwagi przez otaczający szum informacyjny potrzebna jest cisza, która zyskuje status najcenniejszego dobra na wolnym rynku. Dzięki czystemu powietrzu możemy oddychać, a dzięki chwili ciszy możemy myśleć. Tak, jak mam prawo nie być zatruwany, tak mam prawo nie być adresatem komunikatów, którymi nie jestem zainteresowany.
Cisza jest dzisiaj oferowana jako dobro luksusowe. Podróżując lotniczą klasą biznes możemy korzystać z poczekalni wolnych od jakichkolwiek reklam, gdzie jedynym słyszalnym dźwiękiem jest uderzenie łyżeczki o porcelanową filiżankę. Zupełnie innym – etycznym -problemem jest fakt, iż z takich oaz ciszy korzystają najczęściej ludzie, którzy zbili majątek na reklamowaniu innym zalet tego, czym ci inni nie byli zainteresowani.
W kolejnym wpisie zastanowimy się jak pracują trzy sieci neuronalne w mózgu człowieka, który nie doświadcza ciszy w przestrzeni publicznej.