We wcześniejszym wpisie pokazaliśmy, że miasto może być przestrzenią kreatywnych działań jeśli jego mieszkańcy są uwolnieni od nadmiaru kiepskiej informacji. Prawo do bycia adresatem reklam zastąpiliśmy prawem do prywatności, niezbędnym do włączenia innowacyjnej sieci domyślnej mózgu.
Ostatecznie skromne zasoby uwagi każdego z nas – wynoszące od 40 do 120 bitów na sekundę (czyli kilkanaście liter) – są czymś osobistym, wykorzystywanym do wydobycia ze świata tego, co dla nas najważniejsze. Przywłaszczenie uwagi przez reklamy dezorientuje człowieka, który przestaje traktować przestrzeń miejską jako miejsce satysfakcjonującego życia.
Człowiek płacąc za to by nie być adresatem reklam ( vide poczekalnie klasy biznes na lotniskach ), ujawnia jednocześnie podstawową potrzebę bycia adresatem komunikatów przekazanych twarzą w twarz. Uwaga będąc czymś osobistym, jest jednocześnie nakierowana na świat podzielany z innymi ludźmi. Można powiedzieć, iż jesteśmy moralnie zobligowani do zwracania uwagi na świat wspólnych przedmiotów, działań, zachowań i rytuałów, a dobrą ilustracją pogwałcenia tej etycznej reguły jest standardowa rozmowa przez telefon komórkowy podczas prowadzenia samochodu.
fot.1 “Telefon w samochodzie” źródło
Jazda samochodem – jak wykazały badania zespołu Davida Strayera – połączona z prowadzeniem rozmowy telefonicznej obniża koncentrację kierowcy w tym samym stopniu, co stężenie alkoholu we krwi na poziomie 0,8 promila. Nie ma przy tym znaczenia czy telefon trzymamy w dłoni, czy wykorzystujemy system głośnomówiący: w obydwu przypadkach prowadzenie rozmowy wykorzystuje zasoby uwagi, których nie mamy zbyt wiele. W szczególności, osłabieniu ulega nasza zdolność do dostrzeżenia nowych elementów w otoczeniu, co badacze mózgu nazywają ślepotą na zmianę ( change blindness ). Piesi, którzy idą rozmawiając przez telefon bardziej kluczą, częściej zmieniają stronę chodnika, przechodzą przez ulicę w bardziej niebezpiecznych miejscach, i – jak wykazał eksperyment zespołu Iry Hymana – nie są w stanie dostrzec klowna przejeżdżającego na unicyklu.
Osoby o tak ograniczonych możliwościach skupienia uwagi i dostrzeżenia zachodzących w otoczeniu zmian, zasiadające za kierownicą kilkutonowych pojazdów, prowokują siłą rzeczy do postawienia pytania o prawa innych osób. Wydaje się, że rozsądek na drodze – mierzony stopniem poświęcania uwagi innym – powinien stać się jednym z filarów systemu sprawiedliwości.
Jednym z najciekawszych wniosków wynikających z badań nad rozproszoną uwagą kierowcy jest obserwacja następująca: o ile rozmowa przez telefon obniża zdolności koncentracji kierowcy, o tyle jego rozmowa z pasażerem nie ma wpływu na jakość jego jazdy. Osoba obecna w samochodzie może podjąć współpracę z kierowcą, modyfikując przebieg rozmowy w zależności od zmieniającej się sytuacji na drodze. Przykładowo, gdy pogoda jest fatalna, pasażer milknie, choćby na moment. Jego obecność jest rodzajem dodatkowej pary oczu, skierowanych na sytuację, którą podziela z kierowcą i z której pomaga mu wyjść obronną ręką.